niedziela, 30 grudnia 2012

Najlepsze seriale na koniec świata

Małe podsumowanie 2012 roku i wszystkiego co wydarzyło się przed końcem świata. Zacznę od seriali (bo jest ich mniej niż filmów). Nie tylko tych z 2012, ale wszystkich dobrych seriali, które powstały do tej pory. Sex, drugs and rock'n'roll proszę Państwa!

 

Długo myślałam nad tym, co powinno znaleźć się w moim prywatnym zestawieniu najlepszych seriali EVER. Podzieliłam wszystko na kategorie, żeby łatwiej było znaleźć to, co może zainteresować widzów. Plus w końcu uporządkuję sobie w końcu swoją listę ulubionych. Odliczanie czas zacząć.


1. Ukochany serial (czyli coś, co mogę oglądać non stop)


Miejsce pierwsze otrzymują Kochane Kłopoty (Gilmore Girls). Serial obyczajowy, opowiada o losach dwóch super babek. Nie, nie są bohaterkami godnymi Avengers, czy innego Spider Mana. Matka & córka kontra reszta świata - tak najprościej można opisać ten serial.
Dlaczego właśnie ten jest według mnie najlepszym z najlepszych?
Poznałam go w czasie wielkiego boomu na Klany i inne Miłości na Z, gdy dodatkowo jak grzyby po deszczu wyrastały seriale o wielkim końcu świata. Nie jest to typowy serial dla nastolatków, bliżej mu do kina familijnego. Wyróżnia go ciekawy, nieco sarkastyczne poczucie humoru, brak sztampowej fabuły (nikt tu nikogo nie porywa, ani nie zabija, gdy brakuje już pomysłów na kolejny sezon serialu).
Ma wyjątkowe właściwości rozluźniające i poprawiające humor. Akcja rozgrywa się w urokliwym małym miasteczku, zaś aktorzy świetnie wcielili się w swoje role (Alexis Bledel i Lauren Graham są boskie!).
Czego chcieć więcej od serialu?
Jak dla mnie Kochane Kłopoty to mistrzostwo świata.



2. Najlepszy serial kryminalny


I tutaj mam już problem. Uwielbiam seriale kryminalne, wszelkiego rodzaju zagadki, tajemnicze zbrodnie i mrożących krew w żyłach złoczyńców. Zacznijmy więc od początku.


 CSI - KOCHAM!
 Jeden z najlepszych seriali kryminalnych oraz pierwszy, który mogłam oglądać w domu już jako nastolatka. Pamiętam, że czekałam na CSI Las Vegas cały tydzień, potem przyszedł czas na CSI New York i Miami.
Każdy serial skupia się na jednej z jednostek CSI w danym mieście. Możemy podglądać pracę detektywów, razem z nimi próbować rozwiązać zagadkę tajemniczych morderstw. Wszystko to okraszone dobrą grą aktorską oraz ciekawą fabułą, która pozwala poznać bohaterów również poza ich miejscem pracy.
Świetne dialogi, fabuła, porywająca akcja, tajemnice - serial jest dobry dla osób, które szukają dobrej rozrywki i wciągającej akcji. Odpowiedni zarówno dla facetów i kobiet. Idealnie komponuje się z piwem.


Ostatnio poznałam serial o pewnym specyficznym rudzielcu. Nie wyróżnia się wyglądem, za to jego hobby mrozi krew w żyłach. Dosłownie.
DEXTER, czyli objawienie jeżeli chodzi o seriale kryminalne ostatnimi czasy. Właściwie to powinna powstać zupełnie inna kategoria specjalnie dla tego serialu. Znałam już do obrzydzenia fabułę seriali, w których potępia się złoczyńców. Oto przedstawiam Wam coś nowego.
Nie wiem jak wytłumaczyć to, że co sezon zaciskam mocno kciuki, żeby nie złapali faceta, który w każdym odcinku zabija conajmniej jedną osobę? Jak wytłumaczyć to, że życzę źle tym, którzy depczą mu po piętach?
Odpowiedź jest prosta – serial pozwala widzowi spojrzeć na postać zabójcy z zupełnie innej strony. Przedstawienie zbrodni z innej perspektywy to coś zupełnie nowego, świeżego i odkrywczego. Do tej pory wysililiśmy się, żeby pomóc dobrym złapać złych. Teraz kombinujemy razem ze złym, jak zatrzeć ślady po jego zbrodniach.
Dextera polecam wszystkim, którzy lubią zagadki. Każdy sezon oprócz przedstawienia historii głównych bohaterów, ukazuje również postać innego mordercy, którego wszyscy chcą dorwać. Uprzedzam, że serial wciąga. Chociaż widziałam już w internecie opinie, że z sezonu na sezon jest coraz gorzej, to przyznam z ręką na sercu – chciałabym, żeby wszystkie seriale tak się pogarszały
Zdecydowany nr 1 ostatnich miesięcy. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam!

Na uwagę zasługują również: Veronica Mars (bardziej dla nastolatków), wszelkie seriale o Sherlocku Holmesie (ze względu na postać detektywa), Wzór (łamacze kodów), Kości (prosektorium od środka).


3. Najlepsze seriale historyczne. 


Lubię ten przepych, dawne intrygi i romanse. Dodatkowy plus wszelkich seriali historycznych to stroje. Dlatego też specjalna kategoria, a co! 

Dynastia Tudorów – mniam! Przepyszni aktorzy, świetnie pokazane życie Henryka VIII, stroje, wnętrza. Cud, miód i maliny. Czasami miałam niesamowitą ochotę plasnąć postaci w twarz, chwilę potem je przytulić. 
Jest to zdecydowanie mój numer jeden jeżeli chodzi o seriale tego typu. Historia Henryka VIII zafascynowała mnie już wcześniej. Lubię również wszelkie filmy, które powstały na jej podstawie. 
Serial pełen akcji, intryg, przystojnych aktorów i pięknych aktorek, które idealnie wcielają się w swoje role. Postacie są wyraziste, historia ciekawie opowiedziana. Poczujecie się jak w Big Brotherze nadawanym wprost z XVI-wiecznej Anglii.
Zdecydowanie polecam

Gra o Tron – na początku byłam do niej totalnie sceptycznie nastawiona, chociaż poleciła mi ją ta sama osoba, przez którą zaraziłam się Housem. Spodziewałam się totalnej, przereklamowanej masakry, która miała marnie imitować oryginalne dzieło. Myliłam się. 
Otrzymałam ciekawą i wciągającą historię rodów zamieszkujących Westeros. Widoki zapierające dech w piersiach, świetni aktorzy i ciekawa fabuła – to wszystko przyciągnęło mnie na dłużej. Pierwszy sezon połknęłam w całości bez popijania. Zdenerwowałam się strasznie, gdy okazało się, że bardzo długo będę musiała czekać na drugi. Teraz nie mogę doczekać się marca 2013 i sezonu trzeciego.
Gra o Tron nie pozwala widzowi na bierność. W jednej chwili główny bohater ginie i postacią centralną staje się ktoś, kto do tej pory grał drugie skrzypce.
W Internecie czytałam już wiele opinii na temat tego serialu. Polecam jednak zobaczyć samemu parę pierwszych odcinków, żeby samemu wyrobić sobie zdanie. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.

4. Najlepszy serial medyczny.


No i tu miałam ciężki orzech do zgryzienia, bo uwielbiam seriale medyczne. Nie wiem co mnie kręci w ratowaniu życia – może to przez polską służbę, która wydaje się być tak daleka od tego co widać w zagramanicznych serialach. 

Pierwsze miejsce idzie bezapelacyjnie dla Ostrego Dyżuru (ER). Czemu? Bo to protoplasta gatunku! Od niego wszystko się zaczęło i to właśnie ER pokazał, że ludzie chcą oglądać tego typu seriale. 
Dodatkowo to wylęgarnia nowych gwiazd (nie tak jak u nas – cmentarzysko aktorów, którym skończyły się role w filmach). Serial prosty, ciekawy. Idealny do popołudniowej kawy i ciastka. Coś na rozluźnienie, pokrzepienie i poprawę humoru.
Jeżeli uważasz się za miłośnika Housa, Chirurgów, Horych Doktorów i innych - ER to Twoja lektura obowiązkowa.


Dr House, och Dr House!
Fenomenalny, nieprzeciętny, ciekawy. Ciężko przejść obok niego obojętnie, serial albo się podoba, albo się go nienawidzi. Wspaniała gra Hugh Lauriego i idealnie dobrani aktorzy do ról drugoplanowaych. Dziękuję za wspaniałą 13, czyli Olivię Wilde!
W odróżnieniu do ER, House skupia się głównie na jednej postaci, uzależnionego lekarza o bardzo ciętym języku. Serial jest idealny dla osób, które mają dość cukrzenia, są diabetykami i wolą krnąbrne postaci. 
Nigdy nie chciałabym leczyć się u lekarza podobnego do Housa.
Ciężko opisiać ten serial słowami - to trzeba zobaczyć. Chociaż jak każdy serial, ten także ma lepsze i gorsze sezony, to dotrwałam do końca (możliwe, że z czystej ciekawości jak zakończy się ta ostra jazda bez trzymanki).
Polecam. Chociażby po to, żeby mieć własne zdanie. I zobaczyć jedną z ważniejszych ról boskiej Olivii Wilde.

5. Godne uwagi.


Czyli wszystkie inne ciekawe seriale, które zebrały się przez lata.

- Słowo na L (L word)- serial stworzony przez kobietę, o kobietach i dla kobiet. Jeżeli chcesz się czegokolwiek dowiedzieć o płci pięknej - zobacz parę odcinków. Historia paczki przyjaciółek opowiedziana w momencie pojawienia się "tej nowej". Mało przemocy, trochę alkoholu. Warto zobaczyć nie tylko ze względu na genialne sceny seksu (a jest ich dużo!). Polacam.

- Zagubieni  (LOST) - Zawiła fabuła, pełno tajemnic. Trochę thrillera, dramatu, wątków sci-fi. Jesteśmy rozbitkami na wyspie.Nie wiemy dokładnie, gdzie się znajdujemy. Nagle na niebie i ziemi zaczynają pojawiać się dziwne znaki mówiące, że nie jesteśmy sami na wyspie. Właściwie do końca nie wiadomo o co chodzi. Losy bohaterów splatają się w dziwny sposób, czasami jesteśmy przenoszeni do ich przeszłości, czasami do przyszłości. Widz sam przez cały czas jest zagubiony. Może wciągnąć. Jak dla mnie - zakończenie bardzo rozczarowuje. 

- 4400 - Powstał na fali LOST-ów. Nagle na ziemię powracają zaginione osoby. W dodatku nabyły one super nadprzyrodzone zdolności. Serial pokazuje ich życie na Ziemii. Powrót do "normalności". Ciekawa fabuła, chociaż czasami miałam wrażenie, że zdarzenia pokazane w serialu są naciągane do granic możliwości w swoim absurdzie. Mimo wszystko warto, bo serial potrafi wciągnąć. Plus za nowych, świeżych aktorów.

- Jak poznałem waszą matkę (How I met your mother) - czyli historia o tym ile zaliczyłem lasek, zanim poznałem waszą matkę. Serial z jajem, zabawny i ciekawy. Zabawa w kotka i myszkę z przeznaczeniem ukazana w całkiem innym świetle. Tym razem to nie zdesperowana kobieta snuje opowieść o swojej miłości i jej poszukiwaniu, ale całkiem zdrowo i pozytywnie zakręcony facet. Kultowy Barney Stinson, wiecznie młoda pani od zabaw z fletem z American Pie i zupełnie nowi, świetni aktorzy. Must see. Now!

- Jess i chłopaki (New Girl) - Zoey Deschanel! Zoey Deschanel! Zoey Deschanel! Zoey Deschanel! Zoey Deschanel! Zoey Deschanel! Zoey Deschanel! Zoey Deschanel! Zoey Deschanel! Zoey Deschanel! Zoey Deschanel! Zoey Deschanel! Zoey Deschanel! Zoey Deschanel! Zoey Deschanel! Przepyszny serial. Chociaż nie wiem, czy poświęciłabym mu więcej uwagi, gdyby nie Zoey Deschanel. Prawdziwa gratka dla fanów.

- M*A*S*H* - klasyk. Nie znasz - poznaj! Serial wojenno-medyczny o tym, co działo się na froncie w Korei. Świetny humor, ciekawe postacie i wojna w tle. Cięzko opisiać o czym jest ten serial - trzeba go po prostu obejrzeć. Gorące Wargi na pewno zrobią na was piorunujące wrażenie!

- Siostra Jackie - coś na wzór Dr House, ale tutaj nie leczą wszystkich na toczeń. Główna bohaterka to pielęgniarka, uzależniona od leków. Niby ma rodzinę, niby ma przyjaciół, ale to wszystko jej nie wystarcza. Ciekawe spojrzenie z innej strony na uzależenienie. Nie znajdziecie tu nudnych opisów przypadków i dużej ilości żargonu medycznego - serial bardziej skupia się na postaci lekarzy niż pacjentów. Polecam. Aktorzy pierwsza klasa. 


Prawdopodobnie zaraz przyjdą mi do głowy kolejne seriale, które warto zobaczyć. Możliwe, że zacznę dopisywać nowe pozycje do swojej listy. Na razie to tyle - 2012 już za chwilę!

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Totalna porażka Niewiernych...

Zobaczyłam trailer Niewiernych w kinie i przyznam bez bicia, że podbił moje serce od razu. Wydawało mi się, że zobaczę dobrze nakręconą historię o dwóch kumplach zdradzających swoje żony. Coś zupełnie nowego, bez całej otoczki zbędnego dramatu. To był mój błąd.


Film zaczyna się od sceny, którą można zobaczyć w paru trailerach. I cholera widz zostaje zupełnie zaskoczony. Czemu? No bo przecież widziałam trailer! W dodatku miał całkiem niezłe plakaty reklamowe.
Ale zacznijmy od początku.
Zachwycam się kinem francuskim i uważam, że 2012 rok był niezwykle dobry, jeżeli chodzi o nowości, które nam dostarczyło. Mężczyźni od kuchni, Delikatność, Zakochana bez pamięci - mniam! Napaliłam się jak szczerbaty na suchary, że Niewierni to kolejna perełka do mojej kolekcji. Taka mała wisienka na torcie. Zrobiłam mały resercz, nie chciałam jednak czytać postów i recenzji ze spoilerami - i oto popełniłam swój pierwszy błąd!
Każdy kto widział zwiastun filmu Paris, je ta'ime wiedział od razu na co się pisze. Od razu wiadomo, że mamy do czynienia z krótkimi nowelko-opowieściami o Paryżu. Wiesz za co płacisz, co dostaniesz.
Dlatego tak się wkurzyłam, gdy okazało się, że Niewierni to jest film pełnometrażowy (chociaż to sugeruje trailer). To zbiór mini nowelek, skeczy, cholera wie czego, które łączy jeden wspólny temat - niewierność.
Szlag mnie trafił, gdy film nagle zaczął skakać z historii na historię. Jakby tego było mało, w każdej z nich główne postaci grane są przez tych samych aktorów. Poczułam się totalnie oszukana. Totalnie zdezorientowana oglądałam zlepek dalej.
Mój drugi błąd to oglądanie filmu dalej z nadzieją, że coś się poprawi. Najśmieszniejsze sceny wykorzystano w trailerze. To nie komedia - bliżej temu tworowi do dramatu.
Cieszę się, że nie poszłam na ten film do kina. Oglądanie go w domu pozwoliło mi zaoszczędzić kasę i przewinąć mniej ciekawe sceny.
Niestety przez skuteczną akcję reklamową, która zbudowała obraz filmu mijający się w pełni z tym, co można naprawdę zobaczyć na ekranie - oceniam go dosyć nisko. Wystarczyło nazwać go obyczjowym zbiorem nowel i byłby gites majonesss. Tak to wyszła kaszanka. Słaba.
Może jeszcze kiedyś do niego wrócę. Jedyną jego zaletą było to, że przypomniałam sobie o pewnym świetnym czeskim filmie, ale o nim wyskrobię pean innym razem.

A i nawet Paryż w tle niewiele tu pomógł!

środa, 12 grudnia 2012

Francuskie kino część 2

Kino najlepsze na chandrę. Dzisiaj na tapetę idą dwa nowe francuskie filmy o miłości- Delikatność i Zakochana bez pamięci. Fascunująca Juliette Binoche i cudowna Audrey Tautou powracają na ekrany kin. Z przytupem.


Delikatność Audrey

Nadrabiam zaległości po długiej nieobecności, dlatego zaczynam od tego, co lubię najbardziej - kina francuskiego.  Oba filmy obejrzałam ze względu na grające w nich aktorki. Audrey Tautou urzekła mnie postać Amelii, potem jej rola w Bóg jest wielki, a ja malutka, Bardzo długich zaręczynach, Miłość! Nie przeszkadzać, pokazała również pazur wcielając się w Coco Chanel.
Audrey ślicznie wygląda na ekranie, jest w pełni naturalną i uroczą aktorką. Wyróżnia się urodą na tle aktorek, do których przyzwyczaiło nas Hollywood. Nie sposób oprzeć się jej pięknym oczom spoglądającym na nas z ekranu. Niewinność, którą emanuje sprawia, że Delikatność dotyka widza jeszcze bardziej.
Nie zdradzę fabuły (nienawidzę tego w recenzjach!). Uważam, że warto chwilę poświęcić na obejrzenie Delikatności. Film opowiada o wszystkich aspetkach miłości. O stracie, rozkwicie i obawie przed ponownym zakochaniem. Pokazuje, jak delikatne i ulotne jest to uczucie. Film zdecydowanie nie nadaje się do oglądania z męską połówką (nawet jeżeli się rozczuli, nie będzie chciał tego okazać). Idealnie pasuje do dobrego wina, najlepiej francuskiego. Plus za piękny Paryż w tle.

Zakochana bez pamięci Juliette

Zakochana bez pamięci z Juliette Binoche to uczta dla oczu. Partnera Juliette gra ukochany Amelii - Mathieu Kassovitz. Nic dziwnego, że filmowa Marie pokochała go od pierwszego wejrzenia!
Film opowiada historię kobiety, która spotyka tego jedynego. Budzi się po wspólnie spędzonej nocy... kilkanaście lat później. Zakochana bez pamięci to studium ewolucji relacji międzyludzkich. W brutalny sposób zostaje pokazana współczesność. Któż z nas nie marzy o domu z zapierającym dech w piersiach widokiem (w filmie - cudny widok na wieżę Eiffla), najnowszym samochodzie i tysiącu rzeczy, które mają pomóc spełnić nam nasze najskrytsze marzenia. Niestety po drodze możemy zgubić naszą codzienność i ludzi, których kochamy/kochaliśmy. O tym właśnie opowiada ten film.
Niestety polskie tłumaczenie tytułu dosyć niefortunnie kojarzy się z Zakochanym bez pamięci, z którym ma niewiele wspólnego. Wolę o wiele bardziej tłumaczenie angielskie - Another Womans Life. 

Oba filmy polecam miłośnikom Francji i Paryża. Jeżeli jesteś już parę lat w związku - jest to dla Ciebie lektura obowiązkowa. Po seansie ma się ochotę przytulić najbliższą osobę i powiedzieć ile dla Ciebie znaczy. Filmy są zdecydowanie babskie, z lekką nutką humoru. Coś w sam raz na długie, zimowe dni. Idealne do grzańca i korzennych ciasteczek.
Jestem na tak. Tak!